W czwartek, siedemnastego listopada miałem okazję uczestniczyć w X Forum BMC. Czym w ogóle jest ta impreza? Dziesiąte wydanie forum, swoista rocznica współpracy firm BMC Software (Stany Zjednoczone) i Compfort Meridian (Polska), których celem jest rozwój środowiska, praktych, systemów zorientowanych na Business Service Management. Wedle opisów z portali i pracy branżowej było to: X Forum BMC – jubileuszowe spotkanie na szczycie biznesu i informatyki >> Konferencja gromadzi co roku ponad 200-osobową grupę szefów największych przedsiębiorstw z różnych sektorów gospodarki, CIO i specjalistów IT. (Computerworld Online 26 października 2011). Tyle marketingu, teraz fakty.
Spotkanie w tym roku było zorientowane na: oczywiście przetwarzanie w chmurze (Cloud Computing), automatyzację przetwarzania (Service Support & Automation), zarządzaniem centrami danych (Data Center & Cloud Solutions) oraz promocje współpracujących z CFM oraz BCM oganizacji.
ORGANIZACJA
Sposób rejestracji: mail > strona > potwierdzenie > przypomnienie (ocena 5). Miejsce >> Warszawa, Marriot, centrum miasta blisko dworca (ocena 5). Recepcja na miejscu >> w dobrym miejscu, ale dziewczęta troszkę niezorganizowane, mylące z trudem odnalezione identyfikatory (kompletny brak organizacji tychże) i chyba niepotrzebnie zestresowane (wiadomo było ze tych czterystu chłopa przyjdzie). Może to wina szefowej, a w zasadzie dwóch (bo i mówiącej po polsku i po angielsku). Zdecydowanie mogłoby być lepiej. Chciaż całkiem sprawnie zaganiały stadko na kolejne sesje (ocena 3). Ze swojego szowinistycznego, męskiego punktu widzenia nie mogę nie wspomnieć o samych hostessach. Wyobraźcie sobie: szczupła (może nawet chuda), wysoka 175+ i na szpilkach, biust co najwyżej 70 B, długie (do łopatek) proste do połowy i kręcone od połowy włosy, czarne sukienki i buty, mocny makijaż w odcieniach czerni i smoczej zieleni = całość prezentująca się świetnie. Ale x dwanaście = masakra. Ktoś te dziewczęta wybrał i o żadnej z nich nie można powiedzieć: “że nieatrakcyjna była” – tylko wszystkie były identyczne. Naprawdę zero radości dla faceta – a oto przecież chodzi w przerwach (ocena 2). Nawet nie chciało się szukać tej najciekawszej, by z nią poflirtować. Nie wspominając, że nie łatwo by było zapamiętać, z którą się rozmawiało. Co to ja jestem Keanu Reeves żeby wiedzieć, który to John Smith?
SESJE PLENARNE
Zaplanowane sesje w dużej sali połączonej z dwóch wypadły tak jak można się było spodziewać (prawie). Zaplanowany harmonogram był dość precyzyjny:
09:30 | Rejestracja przy porannej kawie
10:00 | BMC Software Vision and Strategy – Paul Avenant, BMC Software
11:00 | Czy Cloud Computing zmieni świat? – Tomasz Słoniewski, IDC Poland
11:45 | CompFort Meridian 2012 – nowe kierunki, nowe idee – Dariusz Bocheńczak, CompFort Meridian
12:30 | Obiad
Trochę się przesunął początek (to chyba nas standard, że zaczynamy później niż planowaliśmy). Krótki Keynote, potem trochę opowiadania o wizjach, strategiach, historii i przyszłości. Wypadło całkiem nieźle, bo obcokrajowcy byli przygotowani do wystąpień. Między innymi pojawiła się świetna sentencja:
IT management is a Trick of the Tail of the Dark
Potem pojawiła się prezentacja IDC Poland, która wypadła… średnio. Prelegent próbował być dowcipny, nawet mówiąc o tym że będzie – ale wyszło to odrobinę za sztywno. Nowe idee, kierunki dla CompFort Meridian to najmniej interesująca dla mnie część tej sesji – ja bowiem jestem daleki od haseł marketing, sprzedaż, marketing… Niektórym odbiorcom się podobało, innym trochę mniej. Ciągle tez mamy problem ze sprawdzeniem swoich tekstów przed sesją: “…zarządzaliśmy tymi assetami…” Co to do cholery ma być za zdanie? Nie wiem kto przygotowywał (choć w kuluarach dowiedziałem się do kogo zgłaszać uwagi – dzięki Robert!) filmy reklamowe mówiące ustami klientów jak to dobrze jest pracować z CompFort. I tego się nie czepiam – “this is the standard marketing stuff”. Ale: Jakość!!! Przygotowanie!!! Zgranie!!! Tych kilkunastu przestraszonych klientów, być może pierwszy raz dla niektórych podstawionych między murem a kamerą, mówiących sztywno, bez przekonania, trochę nie składnie (zupełnie jakby tych szefów i manadżerów wzięto z łapanki na Hożej) – FATALNY ODBIÓR. Do tego brak zgrania dźwięku z obrazem (usta mówiły coś innego niż myśmy słyszeli). Ten materiał nawet na 1 nie zasługuje. W ogóle nie powinien być przyjęty do realizacji, a już na pewno nie upubliczniany.
Ach na koniec jeszcze gala wręczania Orderów Dziesięciolecia – gala w porządku, klientów trzeba doceniać. Ale galę trzeba przygotować – PRZED!!! Podać wyciąganym na scenę schemat, scenariusz, plan. Wystarczyłoby powiedzieć: Prosimy Pana na scenę > wchodzi Pan od prawej strony > gość wręcza dyplom > staje Pan po jego prawej stronie > fotograf robi dwa zdjęcia > przechodzi Pan z tyłu na lewo i staje w rządku od skrajnej lewej pozycji > na końcu przechodzicie na środek do zdjęcia grupowego. Czy TO jest tak masakrycznie trudne i skomplikowane organizacyjnie??? Dla dużej firmy? Organizatora dziesiątego forum? Do tego jeszcze kilka słów od nagrodzonego, gdzie żaden nie chciał się wypowiadać, za to prawie wykrzyczał (bo nie dostał mikrofonu) swoje pięć minut dyrektor z ZUS – uważam zreszta jego wypowiedź za żenująco słabą. Może to i nie Oskary, ale nawet tam nominowani sa przygotowani, nie improwizują składając zdania (a nawet jeśłi to i tak tego nie sposób zauważyć).
SESJE TECHNICZNE
Dobra starczy, bo się uniosłem. Na sesje techniczne czekałem. Organizator zaserwował dwie scieżki: Data Center & Cloud Solutions | Service Support & Automation. Podczas rejestracji wybrałem sesje z obu patrzęc na to co mnie interesować mogłoby (szyk przestawny zamierzony). Trochę sesji obcych trochę polskich. Pierwsza była po polsku. Miała być. Wytrzymałem cztery minuty, a do wyjścia przekonały mnie dwa urywki z samego początku, jakie wypowiedział prelegent, inzynier CompFort Meridian z wielo, wieloletnim stażem: “..na końcu (mojej prezentacji) pokuszę się o podsumowanie, jeśli Bóg pozwoli…” oraz “…na początku sesji przedstawię Państwu trochę wołoszańszczyzny…” – no to jeśli już mieszamy w to Najwyższego, to co to na Boga jest??? Decyzja zapadła. Konic z polskimi sesjami. Więc mój harmonogram wygladał tak:
13:15 | What is new in BMC IT Service Management – David Easter, BMC Software
14:00 | Cloud Lifecycle Management 2.0 – Built and Operate a Cloud that works for your business | Silvio Rugolo, BMC Software
15:00 | BMC Control-M Workload Automation: Powering the Cloud-Enabled Hybrid Data Center | Joe Goldberg, BMC Software
15:45 | Real End User Experience Management | John T. Irwin, BMC Software
I nie żałuję tego wyboru w żadnym stopniu. Sesje przygotowane, opanowane, dobrze poprowadzone – bez czytania slajdów (jeden z polskich prelegentów też zapowiedział, że czytac nie będzie – rzeczywistość trochę odbiegła od normy). Bardzo ciekawie poprowadzone dwie sesje: Davida (ocena 4,5) i Joe (ocena 4,5). Dużo fajnych przykładów, troche technologii, odrobina historii i humor – tak dobrze wplatany w zagraniczne prezentacje. Niby sesje co nowego ale zachęcające do kontaktu z tym oprogramowaniem, również wcześniejszych nie-użytkowników. Podczas ostatnia sesji na jakiej byłem Joe (ocena 5) pokazał w fantastyczny sposób jak połączyć okienko techniczne, SLA, wgrywanie patchy do środowiska wysokiej dostępności (payroll) i dużo mówił o tym co naprawdę lubię – myśl proaktywnie, planuj, testuj, a po poinformowaniu użytkowników: wdrażaj.
Ale gwiazda niekwestionowaną tej imprezy był fenomenalny występ gościa z Włoch: Silvio Rugolo. Zapowiedziawszy na początku sesję w italian-english zyskał sporą sympatię, ale to co pokazał potem… szczęka w dół.
VMWare Is a Mainframe of the Future – Trust but Be Smart
Jeśli ktoś z Was widział sesje takich mówców jak Miha Krajl, Grzegorz Turniak, Steve Ballmer, David Chappell to wie o czym mówię. Pełny 150% profesjonalizm, doskanale opanowana sesja, technika wypowiedzi, kontaktu z uczestnikami, wciągania w dyskusję. Przecudnie zrobione przejście od XIX wiecznej półautomatycznej malutkiej elektrowni wodnej, gdzieś na terenie dziesiejszych Stanów Zjednoczonych, poprzez fabryki Henry’ego Forda, turbiny elektryczne aż po wielkie Data Center – wszystko przez pryzmat automatyzacji i zarządzania cyklem życia aplikacji.
Start to think smart about application. Application! NOW!
Doskonałość. Nawet koniec baterii w prezenterze nie wytrącił go z równowagi, po prostu stwierdził, że zarządzanie automatyzacją mu nie wyszło.
AFTER PARTY
Po drugiej stronie ulicy, vis ‘a vis hotelu Marriot znajdują sie Złote Tarasy, a w nich Hard Rock Cafe. Tam, w podziemiach przygotowany był wieczór intergracyjny. Całkiem dobre jedzonko (nawet cos dla mnie się znalazło), lekko uchylony bar (wino, Żywiec, kilka drinków). Zakończyło się na winie czerwonym i drinkach, bo piwa klasyczne (czyli z naszych kompani piwnych) ostatnio mi nie leżą. W międzyczasie spotkałem kolegę z branży (ech te dyskusje o MCM, ITIL, CISSP i innych), potem drugiego – udało mi się jeż odnaleźć bardzo miłą memu sercu specjalistkę od bezpieczeństwa z poprzedniego wieczoru (o tej imprezie napiszę niebawem). Zebrałem też kilka uwag z mojej sesji z dnia wcześniejszego (o tym też później). A na końcu oddałem się pasji podglądania życia innych. Celebrując kubańskie drinki obserwowałem tłum tańczących, którym przygrywał – to DJ – to zespół na żywo, rockowy z lekkim kopem. Pociąg mój odjeżdżał po dziesiątej więc się zawinąłem, ale wiem, że goście bawili się do późna….
PRYWATA
Poczyniłem też kilka smutnych obserwacji o samotności życia informatyka, cóż z tego że dobrego (widziałem co wyczyniał z tyłu sesji naprawiając zdalnie problem w AS/400) całkiem dobrze ubranego (dużo lepiej niż ja) w sztruksowych spodniach, marynarce i okularach, skoro kompletnie nie zauważanego przez dość dużą jednak ilość obecnych w klubie pań. Miał nawet może nie ochotę, a potrzebę bliższego spotkania, nawet wyjścia na parkiet (czego ja akurat nie rozumiem), próbował łapać spojrzenia, ale odwagi do wyjścia nie starczyło. Zakończyło się na utopieniu smutków w drinkach i wezwaniu taksówki. Przykre.