Okolice MTS 2009 – czyli moje wrażenia z kilku dni w stolicy

Udział w konferencji Microsoft Technology Summit 2009 zaplanowałem… podczas MTS 2008. Wówczas musiałem trochę dyskutować z moim pracodawcą o sensownosci takiego wyjazdu. Więc w tym roku dyskusji nie było w ogóle. Nawet go nie informowałem, wcześniej tylko uwzględniając termin konferencji w planie urlopów. Kiedy w czerwcu pojawiła się informacja o możliwości rejestrowania się na tegoroczny event, zaklepałem sobie od razu miejsce. Od razu też skorzystałem z promocji hotelowej i już w czerwcu miałem spokój, otrzymawszy potwierdzenie rezerwacji pokoju w hotelu, znajdującym się całkiem blisko (Campanille, przy placu Zawiszy) – dla nie wtajemniczonych tylko dwa przystanki tramwajem od PKiNu.

Przez wakacje niewiele się działo, aż tu nagle w sierpniu pojawiło się zaproszenie od mariusza “masakry” Kędziory do strefy ATE (o tym już pisałem). Oczywiście nie mogłem się nie zgodzić, pozostała więc tylko kwestia logistyczna przekazania komuś mojej opłaconej wejściówki uczestnika – bo jedną z zalet bycia Ekspertem jest wejście za darmo. Udało się namówić Bagdana (z wrocławskiej grupy PLSSUG) i wszystko załatwić. Mój przyjazd do Warszawy zaplanowany został na piątek 25 września. Zapytacie dlaczego tak wcześnie? Bowiem na weekend 26/27 zaplanowane zostało spotkanie liderów Grup Offline Społeczności IT. Muszę przyznać, że byłem zachwycony zorganizowanym noclegiem w Apartamentach Magnolie. Świetny dwuosobowy apartament miszkalny z własną kuchnią, za stosunkowo nieduże pieniądze (zwłaszcza w odniesieniu do mieszkania na stałe (miesiąc, dwa, więcej). Samo spotkanie liderów uważam za owocne – jednak jego charakter nie pozwala mi na opisywanie szczegółów. Mam nadzieję, że to co z niego wyniosłem, już niedługo będzie można zaobserwować w grupie.

DZIEŃ ZERO Sam MTS2009 zaczął się dla mnie od Pre-Conf Day, bowiem już w poniedziałek miałem okazję spotkać się z wieloma koleżankami i kolegami z branży podczas wieczoru połączonych spotkań: X-lecia SE Club i Warsaw Girls Geek Dinner. Kto nie był – a mógł – niech żałuje(i obejrzy kilka fotek TUTAJ). Dobre jedzonko, pyszne piwa, piękne kobiety i geek’owanie. Coś co Anoraki lubią najbardziej. Bardzo się cieszę że mogłem poznać kilka ważnych dla mnie osób, do których zaliczam: Alessandro Teglia {Microsoft MVP Relationship Manager for CEE & Italy}, Karola Wituszyńskiego {Audience Lead @ Microsoft} czy Tony Krijnen i Daniel van Soest  {Technology Speakers @ Microsoft}. Dyskusji było co nie miara i to na tematy, o których nawet nie myślałem, że będe miał przyjemność dyskutowania (dzięki Karol). Dodatkowo wielko podziękowania dla Justynki, za bardzo ciekawą i ważną dla mnie dyskusję (czekolady Ci teraz nie brakuje, ale…). Kilkugodzinna impreza po wyjsciu z BrowArmii skończyła się w Underground  – te część zachowam dla siebie [:D]. Dość że powrót do hotelu nastąpił około drugiej nad ranem, a o szóstej trzeba było wstać.

DZIEŃ PIERWSZY Poranek nie był łatwy. Na szczęście drugie budzenie przez recepcję zmusiło mnie do zabarykadowania się w łazience i doprowadzenie do stanu używalności. Spokojny spacerek do PKiN mimo lekkiego deszczu rozbudził mnie a przed wszystki natchnął pozytywną energia (uwielbiam jesień, deszcz, szarugę i wiatr). Pod Pałacem Kultury i Nauki kilkadziesiąt osób czekających na otwarcie bram, na szczęście wejście C było otwarte. Rejestracja koszulka (warto drugą zostawić w rękach obsługi bo po pierwsze nie pogniecie się, a po drugie nie będzie trzeba jej nieść). Udąło się odnaleźć stoisko i ubrać szara kuszulkę. Kolega Kubuś miał więcej szczęścia, bo do jego budki zawitały dwie hostessy, które chciały się tam przebrać (co z tego wyszło nie wiem, zdjęć nie ma). Potem zaczęli się pojawiać uczestnicy i inni eksperci. Nawet sesji generalnej nie było dane zbyt dokładnie obejrzeć, bo się pytania pojawiły. Udało się natomiast wybrac na wyższe piętro celem spożycia śniadanka (drożdżóweczka, kanapeczka, kawka – pychotki). O ile na co dzień jestem na dość wyśrubowanej diecie, to na czas takich imprez troszeczkę luzuję <własnie o ową drożdżówkę>. Napoje były pod ręką, więc gardło, mocno używane, nie zaschło. Kanapki można był zabraż z góry na dół, więc tez źle nie było. Obiad standardowo po przerwie, aby ominąć tłumy. Gratulacje dla organizatorów – bo tym razem wegetariańskie menu było menu wegetariańskim! W długiej przerwie obiadowej znalazłem czas na kilkadziesiąt minut oglądania konkursu Spiker Idol, niestety nie na całym konkursie mogłem być (zdjęcia z pierwszego dnia konkursu znajdziecie TUTAJ),

Pod koniec dnia szybkie ustalenia którędy do piekarni i razem z Marcinem Gołem {SQL MVP, PLSSUG} oraz Damianem Widerą {SQL MVP, PLSSUG} udaliśmy się do hotelu. Krótki odpoczynek i już do Piekarni. Tutaj niestety musiałem się rozdzielić, a w zasadzie rozczworzyć (znowu jakieś dziwne słowo), bowiem odbywały się: Community @ Night, Bloggers Underground, SlaIT, SQL Underground. W konkursie zdjęciowym udało się wziąć udział (nawet trzecie miejsce zająłem). W Bloggers Underground nie bardzo – sesja na końcu, wszyscy już zmęczeni i dyskusje na zupełnie inne tematy. No cóż może nastepnym razem będzie lepiej – bowiem wcześniejsze sesje były naprawdę ciekawe. Liczę też, że za rok pojawi się na tej imprezie Jacek Murawski (w końcu założył przeciez kilka dni temu swojego bloga). Pozostałe dwie imprezy się mieszały – to tu, to tam, rozmowy z tymi i owymi (tutaj też udało mi się kilka ciekawych osób poznać). Ciekawym doświadczeniem był powrót do hotelu, a w szczególności poszukiwanie dobrego miejsca parkingowego i drzwi wyjściowych (podobało się Marcinie?). Kilka zdjęć z tego wieczora znajdziecie TUTAJ.

DZIEŃ DRUGI Tutaj poranek był łatwiejszy. Wstaliśmy rankiem z Damianem, pogadaliśmy, spakowaliśmy się, do samochodu i pod Złote Tarasy. Drugi dzień w pałacu zaczęliśmy od pobrania koszulek oraz większego i spokojniejszego śniadania. Potem pierwsza sesja (jedyna na której byłem w całości) czyli Kimberly L. Tripp. Po tej sesji wróciłem do pracy w budce, gdzie rozkręceni uczestnicy nie dawali odpocząś Łukaszowi. W tak zwanym międzyszasie (zarówno pierszego jak i drugiego dnia) trochę pomogłem przy wypakowywaniu książek  na stoisko społeczności. Drugiego dnia było zdecydowanie więcej rozmów z uzytkownikami, zaglądania to na pięć minut sesji, to przyłaczając się na kilka chwil do dyskusji w kuluarach. Gdzieś w międzyczasie redakcja WSS poprosiła o krótka wypowiedź do kamery (zupełnie znienacka, całkowicie z zaskoczenia – więc i wypowiedź na temat certyfikacji była improwizowana. Co z tego wyszło? Zobaczymy). W trakcie dnia poszczególnie koledzy dowiadywali się że nie pojadą na TechEd Europe 2009 do strefy ATE, lub tez skakali z radości że jednak pojadą i bedą w budce w strefie Technical Learning Center (tak się tam nazywa ATE). Ja niestety należę do tych pierwszych, o czym się dowiedziałem dwa dni po konferencji. Może w przyszłym roku się uda.

Końcówka dnia to finał konkursu Spiker Idol, oraz bieg za Marcinem, który z zupełnie nie znanych mi powodów najpierw oznajmił z garażu w Złotych Tarasach o swoim wyjeździe, a potem zadzwonił że jedzie i ma moje rzeczy w bagażniku. Co niestety spowodowało, że musiałm ponad trzydzieści minut na niego czekać (zawrócić na skrzyżowaniu w szczycie nie jest prosto). Spowodowało to: po piersze opuszczenie przeze mnie sesji generalnej zamykającej, oraz finału Spiker Idol, a po drugie brak mołżiwości pożegnania się z reszta kolegów. Mam nadzieję, że więcej takiego błedu logistycznego nie popełnię.

KRÓTKIE PODSUMOWANIE Po szczegóły statystyczne odsyłam do blogu Jacka Murawskiego (jakby nie patrzeć ma najwięcej danych). Strasznie mi się podobała akcja Pauli Januszkiewicz (naszej nowej MVP – absolutnie proszę nie mówić naszego nowego MVP) związana z różowymi przypinkami, reklamującymi grupę Women In Technology. Paula przypinała je osobiscie, było to więc szczególnie ekscytujące. Były tez przypinki Spoleczności IT, które z dumą nosiliśmy wszyscy.

  

Powrót z imprezy okazał się bardziej niebezpieczny niż mogło mi się wydawać. W pewnym momencie (jakieś 30 minut przed Poznaniem) w szybę obok mnie uderzył kamień a ta popękała na tysiące kawałeczków. Całe szczęście że jest podwójna i potrójnie klejona (trzeba wartwami folii, bo mogłobyc kiepsko. Ale bez nerwów się nie obeszło. W tym miejscu podzięowania dla Bogdana za pogawędki i dla waldka (a raczej jego żony) za podrzucenie mnie do domu z dworca.

W każdym razie już szykuję się na następny rok. I wszystkich Was zapraszam bardzo, bardzo serdecznie.

{EDIT} My Mosaic Photo Collection on Flickr: HERE

Leave a Comment

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.
Skip to toolbar