Jak to możliwe, że za każdym razem, kiedy poprawki wydawane przez MS mają status ‘krytyczne’, mój system sam sobie zmienia ustawienia Automatic Updates? Poprosiłam swojego Windowsa, żeby mówił mi, że ściągnął sobie aktualizacje, żeby pokazywał mi je i pytał, które z nich (i kiedy!) mam ochotę zainstalować. I tak sobie żyliśmy w zgodzie przez kilka lat (tak, tak… ostatnia reinstalacja mojego systemu to okolice roku 2005). Aż tu nagle bum… I od kilku miesięcy jest to samo. Sprawdzam ustawienia – są zgodne z moimi wymaganiami i nagle… Automatyczny restart! I informacja, że na mój system został zaktualizowany, co wymagało restartu. I wszystkie otwarte programy, foldery, pliki znikają z pola widzenia, a oczom moim ukazuje się okienko logowania. Zesperowana rzucam się na Control Panel i dowiaduję się, że ptaszek znajduje się przy opcji Automatic Updates. Łukasz Foks mówi, że podobne "problemy" generuje Norton, który włącza te aktualizacje w celu lepszego zabezpieczenia systemu. Czy w takim razie winą powinnam obarczać mój system antywirusowy, McAfee? Fakt, że ma on tysiące dziwnych agentów w tle, co mnie doprowadza do szału (nie lubię tak ramożernych aplikacji), ale czy to możliwe, że jeden z nich właśnie potajemnie uruchamia mi automatyczne aktualizacje?
Hostowane przez
