"Zatrudnijcie Justynkę, będzie weselej!"

February 4th, 2008
Wczoraj Karol na moje rzucone w eter pytanie: "Kto zatrudni Justynkę?", podał mi link to ogłoszenia z ofertą pracy dla inżyniera wsparcia technicznego. Powiedziałam Karolowi, że ja raczej potrzebuję porad technicznych, aniżeli ich udzielę, ponieważ sama generuję więcej problemów technicznych, niż jestem w stanie rozwiązać. Karol się tym zupełnie nie przejął – wręcz przeciwnie – uznał to za dobry argument przemawiający za tym, aby mnie przyjąć do pracy na rzeczone stanowisko. Obiecał nawet, że się za mną wstawi, telefonując do pracodawcy i mówiąc: "Zatrudnijcie Justynkę, będziecie mieli weselej w firmie!". A ja chciałabym pracować z tekstem, chciałabym robić to, co lubię najbardziej. Niestety, nikt nie potrzebuje korektorów. Nic to, nic to.
 Kilka dni temu miałam taką dziwną sytuację na stacji benzynowej. Podjechałam byłam do dystrybutora, a dokładniej ustawiłam się w kolejce za tankującym paliwko mężczyzną, po czym zauważyłam, że na stację przybyła kobieta i ustawiła się pod prąd, na przeciw całej kolejki – przodem do tankującego jegomościa. Kiedy on, zapłaciwszy za paliwo, rozbawiony próbował opuścić zajęte przezeń stanowisko, okazało się, że wykonanie tego manewru graniczy z cudem – z tyłu ja i kolejka, z przodu – kobieta. Ta ostatnia po kilku minutach zorientowała się, co się dzieje i bardzo niechętnie cofnęła auto – ale tylko na tyle, aby mężczyzna mógł wyjechać. Kiedy on odjechał, nadeszła moja kolej, więc podjechałam te kilkadziesiąt centymetrów i podeszłam do huba paliwowego w celu sięgnięcia po pistolet. Niestety, nie udało się. Kobieta – ok. 35-letnia blondynka – wyszła ze swojego pięknego mercedesa i wykrzykiwała coś do mnie – na szczęście po niemiecku, więc nic nie zrozumiałam. Obserwując jej gesty, doszłam do wniosku, że raczej byśmy się nie zaprzyjaźniły. Kobieta zrobiła straszne zamieszanie i musiałam cofnąć się, aby dać jej pierwszeństwo, co wymagało oczywiście dezorganizacji całej kolejki. Wówczas wszyscy oczekujący przekonali się, że obsługa dystrybutora stanowi dla tej pani czarną magię – tak samo, jak kierunki jazdy. Po kilkunastu minutach udało mi się zatankować. Czy to naprawdę aż takie trudne..? Może ktoś by się pokusił o napisanie podręcznika tankowania po niemiecku i postarał się go wydać w formacie kieszonkowym? Np. "Żadna stacja Ci niestraszna", "Nie wrzucaj śrutu do tego pistoletu" albo najprościej: "Moje codzienne pierwsze tankowanie".
Nie dziwię się, że kobiety są źle postrzegane jako kierowcy. Obawiam się, że jest więcej takich pań, jak ta, która zepsuła mi humor w całkiem miłe popołudnie. Nie mogła poprosić męża, żeby zatankował jej przepięknego mercedesa..?

2 Responses to “"Zatrudnijcie Justynkę, będzie weselej!"”

  1. Radosław says:

    Takiej właśnie książki o dystrybutorach paliwowych brakuje w serii "… for dummies" 🙂
    Zatem nic dziwnego, że trafiła się takowa osoba, do której w/w książka byłaby adresowana.
    Ale miejmy nadzieję, że może w końcu ktoś taką napisze 😉
    A następną w kolejce mogłaby być "Jak jeździć bezpiecznie pod prąd – for blithering idiot" – oczywiście w przekładzie również na niemiecki 😉

  2. Karol says:

    Te książki to będą bestsellery;)
     
    Pamiętaj dołączyć do nich słowniczek"co ludzie mówią jak jadę pod prąd?" oczywiście w kilku językach.

RSS feed for comments on this post. And trackBack URL.

Leave a Reply

Skip to toolbar