Może raz o Nich..

June 27th, 2007
Nie powinnam pisać o Nich, bo są mi zbyt bliscy i nie umiem patrzeć na nich obiektywnie. Ale napiszę chociaż kilka słów – bo warto, bo są przecudowni – choć to też pewnie silnie subiektywna opinia.
Ona jest śliczna, delikatna i wrażliwa. Wszystkich tych cech wypiera się regularnie i stanowczo. (Właśnie znajomy zapytany przeze mnie o cechy, które w Niej dostrzega po latach znajomości powiedział jednym tchem: "Mądra, inteligentna, urocza, słodka, elokwentna i zabawna. I niedostępna." – jestem pewna, że wszystkiego z wyjątkiem tego ostatniego wyparłaby się tego w mgnieniu oka : ).)
On jest silny, męski, bardzo przystojny i cholernie inteligentny. Ideał. I ma "to coś" – ma "tego czegoś" tak dużo, że nie może tego sam nie zauważyć i żyje właśnie tak, jakby miał stuprocentową "tego czegoś" świadomość. Ale jest wrażliwy – myśli, że gdyby jej tego raz przypadkiem nie wyznał, Ona do dzisiaj by nie wiedziała – myli się – Ona to wiedziała od pierwszego ich spotkania, od pierwszej rozmowy.
A rozmowy ich są cudowne, zawsze pełne treści i polotu. Zawsze o czymś, nawet jeśli bardzo o niczym. Zapytana przeze mnie, o czym właściwie rozmawiali, zamyśla się – wtedy Jej oczy tak ślicznie błyszczą – i mówi: "Wiesz…tak o wszystkim i o niczym…", po czym zaczyna opowiadać o stworzonych przez nich światach, o nowych bytach i ich funkcjach w wyimaginowanej rzeczywistości, o marzeniach wspólnie układanych, choć przeżywanych dwojako, o kolorze nieba o świcie, o smaku wina ("W Jego obecności smakuje mi zupełnie inaczej, dziwne, prawda?"), o niedomówieniach, które On tak szanuje i o niedosycie, którego On tak bardzo pragnie, o Jej zachwycie Jego dłońmi, Jego oczami, Jego słowami, o Jej zachwycie Jego zachwytem.
Nigdy nie będą razem. Zawsze, kiedy kończy relacjonować kolejną rozmowę, zafascynowana ich czysto psychiczną bliskością, pytam, dlaczego nie On, dlaczego nie mogą być razem, dlaczego tak bardzo się boją, dlaczego się oszukują. Wtedy Ona się uśmiecha i mówi, że to nie strach, że Oni po prostu nie są sobie pisani, że Ona by nie mogła Go kochać, że to nie dla Niego bije Jej serce, że Jego serce nie dla Niej, że, jak pisał ks. Twardowski, czasem trzeba się spotkać, aby się ominąć. Z promiennym uśmiechem mówi mi: "Nigdy nie będziemy razem, no co ty, Justuś, przecież wiesz..". I rzeczywiście, ja zawsze "przecież wiem".
Tylko czasem serce mi się kraja, kiedy dzwoni nad ranem i cicho mówi: "Jestem taka samotna…". Nigdy nie spytałam, dlaczego dzwoni do mnie, dlaczego mówi to mnie, a nie Jemu.
Ale może to i lepiej. Nigdy nie będą razem – przecież wiem.

2 Responses to “Może raz o Nich..”

  1. Piotr says:

    no ładnie. komentarz spalony 🙂

  2. Justyna says:

    Oj, ja zła, oj niedobra.. 😉

RSS feed for comments on this post. And trackBack URL.

Leave a Reply

Skip to toolbar