Pomocna Rączka Addamsów i głowa Stefana.

May 6th, 2007
Bardzo mnie ciekawi, czym jest owa rączka w rozumieniu informatycznym – na internetowym kursie nazwanym chlubnie "Edukacją informatyczną dla wydziału polonistyki UW" (w którym chcąc-nie chcąc – z naciskiem na to drugie – muszę brać udział) pojawiła się między linkami do zasobów a testem malutka ikonka z piszącą łapką. Na pytania zaniepokojonych użytkowników (łapka wyrzucała jedynie informację, że nie ma się pozwolenia na wejście), pani prowadząca kurs napisała, że "
To była zabłąkana Pomocna Rączka Addamsów, ale już wróciła do właścicieli." Polska Wiki na ten temat milczy, zagraniczne podają jakieś wyjaśnienia etymologiczne – oczywiście Addamsów znam i łapkę też, ale skoro się zgubiła i dotarła na polon, to gdzie teraz wróciła? Kto jest jej właścicielem? Same pytania, zero odpowiedzi.
Sobota minęła spokojnie – żadnych blasterów, żadnych trojanów, żadnych włamów na mojego koma (chyba, że o nich nie wiem, co jest dość prawdopodobne – a w takim przekonaniu utwierdził mnie dzisiaj rt3k, za co mu serdecznie dziękuję : )). Nawet do piwnicy nikt mi się nie włamywał – czyżby społeczeństwo było zmęczone tygodniowym lenistwem? : )
Dziwne były jedynie sny, ale do tego już chyba przywykłam – śniło mi się, że próbowałam się dostać do budynku MS na kurs tańca towarzyskiego (sic!), ale autobus jechał z Legionowa do Warszawy przez Zegrze (to w drugą stronę, dla niezorientowanych : ) ) i ja się strasznie złościłam, że nie zdążę – a pani kierowca (na zajęciach z gramatyki proponowaliśmy określenie kierownica albo kierowniczka, ale się nie przyjęło : ( ) miała kierownicę : ) po prawej stronie pojazdu i ja już zupełnie nie wiedziałam, co się dzieje – zaczęłam płakać i pani mnie wypuściła gdzieś w polu – ale zapomniałam kompa z autobusu i za nim biegłam – ostatecznie bezpiecznie już z lapciem w dłoni zaczęłam iść tym polem – po kilku krokach okazało się, że jestem/byłam za Mostem Poniatowskiego, gdzie policja robiła inscenizację wypadków – i jakiś umundurowany jegomość kazał mi szukać odciętych głów (oczywiście sztucznych) – podniosłam jedną – takiego starego człowieka i zapytałam, czy mogę ją sobie wziąć, bo wygląda jak Stefan (nie znam takiego Stefana na jawie). Pan się zgodził i z komputerem i głową Stefana biegłam do MS, gdzie już czekał pewien przystojny mężczyzna – w śnie podobno mój (choć w rzeczywistości nie) – flirtujący z jakąś blondyną – a ja się wcale nie rzucałam (nawet nie zaczęłam sceny zazdrości – bo po co?:) ), tylko go pytałam, kiedy pójdziemy, bo jestem już głodna : ). Później ja i ten pan znaleźliśmy się u mnie w domu – ja czytałam sobie książkę na łóżeczku, a on na podłodze, oparty o kaloryfer (moje ulubione miejsce!) i czasem na siebie słodko zerkaliśmy. I koniec – żadnych "momentów", żadnych morderstw (nie licząc głowy Stefana, ale jej losów dokładniej nie znam : ) ). Aż się boję dzisiaj iść spać… Stefan mógł mieć kolegów ; ).
Nie wiem, przez co mam takie sny – może itcore tak na mnie wpływa (destrukcyjnie?) – zbyt wielu mężczyzn – i na dodatek sami informatycy… brrr… : ).

Leave a Reply

Skip to toolbar