Prawdopodobnie w najnowszej wersji Windowsa już nie będziemy mogli zobaczyć osławionego już Blue Screen of Death jeżeli wystąpi jakiś błąd. Zostanie on zastąpiony BLACK Screen of Death. De facto posługując się skrótem, to żadnej różnicy nie odczujemy – BSoD.

Dlaczego taka zmiana? Myślę, że Microsoft poszedł po rozum do głowy i zrozumiał, że informacje zamieszczone na blue screenie, nie były nam do niczego przydatne, ba nikt pewnie ich nie rozumiał. Wysypało się, zrobiło restart, działa ponownie. Teraz będziemy mieli bardzo ładną informację, że… po prostu musimy zrestartować komputer. O ile oczywiście ujrzymy go w finalnej wersji (mi się bardzo podoba ten minimalizm). Zostanie wyświetlony numer błędu, który również nam nic nie mówi, ale będzie czas na ewentualne spisanie go i zaglądnięcie w sieci co może znaczyć. Dodatkowo czas odliczający do przeładowania systemu i tyle. Proste, a zarazem genialne.


Oczywiście najlepszym wyjściem gdyby taki ekran nam się nigdy nie pokazał, ale cuda się nie zdarzają. Chociaż, co muszę przyznać w Windows 7, odkąd go mam (sierpień 2009 – studenci otrzymali wcześniej ^^) system wykrzaczył się może kilka razy. Przy normalnym użytkowaniu myślę, że i innym bardzo rzadko zobaczyli taki widok. Znam jednak przypadki, kiedy koleżanka na 3 dniowym laptopie “zrobiła” paręnaście blue screenów. Jednak jak się później okazało nie była to wina Windowsa, a przypadłość kilku modeli Asusa (diagnozowałem trzy).

Na koniec ciekawostka: istnieje sześć ekranów śmierci: biały, czarny, czerwony, fioletowy, niebieski. Istnieje również zielony i żółty, ale nie odnoszą się do Windowsów. Pierwszy do XBOX’a, drugi poniekąd do Mozilli.