Bo wszystko jest na “e”

Mam na myśli oczywiście e-usługi, poczynając od najprostszej – czyli e-mail, a w zasadzie nie wiadomo czy na prawdę – kończąc na e-rozmowach. W między czasie przewija się też e-zdrowie, które jak się powszechnie sądzi, ma być usługą szczególnie skierowaną do Pacjenta (a może e-Pacjenta?). Korzystając na co dzień ze wspaniałych technologii, które umożliwiają zautomatyzowanie pewnych procesów, nie zastanawiamy się nawet, że tak na prawdę to my sami wspieramy potrzebę wygenerowania procesu, a tym samym skutku jakim jest e-usługa. Proces jest realizowany przez system teleinformatyczny, spełniając warunek dla odpowiedzi na zadane pytanie. Choć można podejrzewać, że e-usługi nas rozleniwiają (żeby coś kupić, nie musimy wychodzić do sklepu, tylko mamy e-sklep), to jednak uważam, że pozwalają odnieść korzyści wielu zainteresowanym stronom.

W przypadku e-nauki – korzystamy z kursów e-learningowych, e-zdrowia – nie tracimy czasu na stanie w bezsensownej kolejce do recepcji, rozwija się też pomocna telemedycyna, e-bank – też omijamy kolejki do okienka i nie oglądamy znudzonej tam Pani … :). Częściej e-gadamy z rozproszoną rodziną po różnych zakątkach kraju 🙂 i chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że oszczędzamy kasę na rachunkach. W końcu możemy przeprowadzać e-konferencje w pracy. No cóż mamy wiele zalet, można tak wymieniać i wymieniać…

Wszystko fajnie się dzieje, dopóki nie pada necik i trzeba wyjść z domu po zakupy mając nadzieję, że zadziała terminal w sklepie i zapłacimy spokojnie kartą :).

This entry was posted in Thoughts and tagged . Bookmark the permalink.