Po kilku latach udało mi się w końcu wymienić dysk w laptopie. Tak, pewnie bardziej opłacalnym (choć nie zawsze tańszym) byłoby wymienienie całego laptopa, ale nie jest to takie proste. W każdym razie schemat wygladał tak: akceptacja budżetu > zakup dysku > deinstalacja starego > instalacja nowego > podłączenie starego jako dysku do “backupów” przez kieszeń USB. I klops. CRC Error.
Podłączenie do laptopa nic nie dało. Podłączyłem więc dysk do innego serwera, dalej nic. Zależało mi na usunięciu starych partycji, zrobienie jednej dużej (raptem 149 GB) i formatowanie w NTFS. A tu nawet nie mogłem go zainicjować do pracy.
No owszem, były te partycje zaszyfrowane przy użyciu Microsoft BitLocker Drive Encryption – ale ta funkcjanalność nie wpływa na możliwość formatowania. Olśnienie przyszło nagle, przy okazji kolejnego z restartów laptopa, kiedy to zamiast standardowych sześciu komunikatów pojawiło się tylko pięć. W nowym dysku brak było ekranu “wyczytywanie” hasła zabezpieczającego dysk… z poziomu BIOS. I po wymianie dysku oraz usunięciu na starym owej blokady, można go było bez problemów podpiąć pod jakąkolwiek okienkową wersję systemu (zapewne pod nie-okienkową również).
Krótko mówiąc zapomniałem o tej opcji, której wyłączenie jest konieczne, aby stary dysk był do uzycia. Oczywiście zapewne jest dostępnych kilka narzędzi (np.: na płycie typu Hiren’s Boot), które by sobie z tym zabezpieczeniem poradziły, ale na pierwszy kontakt skutecznie odstrasza do dalszych prac… lub też zaprasza (w zależności od upodobań).
0 Comments.