Z pamiętnika administratora

Dotąd administracja była tylko moim hobby. Sporo bawiłem się wirtualkami, administrowałem paroma serwerami webowymi, ale nigdy nie miałem kontaktu z żywymi użytkownikami. Traf chciał, że właśnie teraz, oprócz moich zwykłych zajęć przejąłem również obowiązki admina. Czasowo, bo czasowo, ale jako że zawsze chciałem to robić podszedłem do sprawy z dużym entuzjazmem. Pamiętałem wiele przeczytanych w sieci komicznych wręcz opisów zdarzeń z udziałem nie całkiem mądrych użytkowników, ale traktowałem to jako coś co zdarza się starym wygom, a nie początkującym. A dzisiaj spotkały mnie aż dwa takie przypadki i właśnie o nich chciałem napisać.

Przypadek pierwszy: Specyfika naszej pracy wymaga od nas korzystania z bardzo drogiego narzędzia. Aby zaoszczędzić firmie pieniędzy podjęto decyzje o instalacji owego na serwerze terminali. Niestety poprzedni admin był człowiekiem bez wyobraźni i przeznaczył 12GB na partycje C (systemową, Windows Server 2003). Oczywiście dysk jest większy i druga partycja ma już 150GB, jednak użytkownicy wolą składować swoje pliki właśnie na partycji systemowej, więc ilość wolnego miejsca oscyluje zawsze w granicach 200MB. Jako, że poproszono mnie o instalacje Team Explorera na tym serwerze, zmuszony zostałem do wysłania grzecznej prośby do pracowników, aby swoje pliki przenieśli na drugą partycję. Po niecałych pięciu minutach otrzymałem pytanie od jednej z pań menedżerek „czy ona powinna usunąć te pliki ze swojego dysku (lokalnego) czy z serwera?”. Jak to się mówi, witki mi opadłyJ

Przypadek drugi: Nasz serwer Exchange doświadczył niedawno niemiłego ataku, więc został dodany na czarną listę przez parę komercyjnych serwerów poczty. Działamy usilnie, aby przywrócić sytuacje do normy, jednak w międzyczasie został przygotowany plan awaryjny, aby pocztę do serwerów wysyłać używając SMTP (jako że ma inny IP). Została opracowana i zamieszczona na firmowym serwerze SharePoint stosowna instrukcja opisująca jak zmienić konfigurację Outlooka 2003 i 2007. Oczywiście użytkownicy nie lubią korzystać z tego udziału, więc nie zdziwił mnie mail z pytaniem o pomoc. Jednak pytanie jakie otrzymałem po przesłaniu pracowniczce (tak, znowu kobieta) instrukcji spowodowało kolejny opad witek. Pytanie brzmiało „Instrukcja opisuje zmianę dla Outlook 2003 i 2007. Skąd mam wiedzieć, którą wersję Outlooka mam zainstalowaną?”. Oczywiście koleżanka ma wpisaną CV biegłą znajomość pakietu Office.

Nie wiem czy to użytkownicy są dziwni czy ja. A może to jest normalna sytuacja w życiu każdej firmy. Ale ja się chyba do tego nigdy nie przyzwyczaję.

This entry was posted in Uncategorized. Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *