TFS, Pajacyk i pomidor.

July 1st, 2007
Zacznę od środka tytułu :). Bardzo długo jako stronę startową miałam ustawioną stronę Najfajniejszego Nauczyciela (o którym już wiele razy pisałam), żeby mu zwiększać statystyki i takie tam, ale Najfajniejszy Nauczyciel zmienił stronkę na inną, a że ta nowa mnie nie interesowała, postanowiłam zaczynać dzień od "Pajacyka". Mniej więcej tydzień temu pajacyk.pl zmienił swój wygląd i zaczęłam mu się baczniej przyglądać – dzisiaj odnotowałam jawną impertynencję : ) – kiedy kliknie się w brzuszek pajacyka wyświetla się śliczne "Dziękujemy!", podczas gdy w pasku adresu pojawia się: "http://pajacyk.pl/nie_dziekujemy.php". Dziwne, prawda? : )
Sesja już za mną – dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali – wiem, że byłam strasznie marudna – chwilami wręcz nie do zniesienia, tym bardziej więc dziękuję : ). I obiecuję, że wreszcie znajdę czas na jakąś wspólną herbatkę – stypendium naukowe trzeba opić : ).
Przygody z pomidorkiem były wczoraj : ). Poszłam na spacer zabierając po drodze zdziwionego sąsiada. Było zimno, nudno i nijako tak. Odnotowałam obecność monety pięciozłotowej w kieszeni, co mnie bardzo ucieszyło. Kupiłam batonik Kinder Bueno i od razu przestało być zimno i źle : ). Jednak po kilku minutach doszłam do wniosku, że powinnam kupić coś na kolację – weszłam więc do sklepu z warzywami, gdzie PRZEMIŁA ekspedientka uważnie śledziła każdy mój ruch. Poradziłam się sąsiada co do wybranego pomidorka i chciałam już zapłacić, kiedy pomyślałam, że może stać mnie jeszcze na jabłko (wszystko, żeby tylko nie wracać do domu po pieniążki : ) ). Po ostrej przeprawie z PRZEMIŁĄ panią stwierdziłam, że już nie chcę jabłuszka (i słusznie, bo w domku miałam jeszcze kilka sztuk, jak się okazało) i wróciłam do domku, niosąc pomidorek z prawdziwą dumą na wyciągniętej dłoni – bo przecież mogłam się skusić na drugi batonik, a ja się wykazałam rozsądkiem i zaopatrzyłam się w warzywo na kolację : ). Ale ważniejsze, co pomidorkowi zawdzięczam – dzierżąc go całą drogę w łapce wpadłam na pomysł, żeby wrócić do tradycyjnej formy zdobywania nowych zwolenników – kiełbasa wyborcza zawsze działała – i kombinowałam, jak dane firmy mogą to wykorzystać – chyba szczytem byłoby rozpalenie wielkiego ogniska pod budynkiem MS i dzielenie się z ludźmi KIEŁBASKAMI Z BILLA (prawie jak z grilla, a konotacje lepsze ; )). Koniec głupich żartów : ).
A z TFSem to w ogóle było fajnie : ). Okazuje się, że po dwudniowym szkoleniu jestem w stanie co nieco wyklikać – i proszę się nie śmiać, naprawdę jestem w stanie ; ). Chociaż jak zapytałam Krzysztofa, czy potrzebuje mojej pomocy w walce z Projectem, to bardzo dyplomatycznie odpowiedział, że właściwie nie, bo to bardziej skomplikowane : ). Chociaż może mówił prawdę, bo kiedy przeczytałam, jak wyglądały jego zajęcia na PJWSTK (a później też egzamin) z Zarządzania Projektami, to zrezygnowałam : ). Wydaje mi się, że zarządzanie zasobami ludzkimi to ja mam wbudowane naturalnie – taki ficzer justynkowy – coś jak kręcone włosy ; ). Ale projekty niech się zarządzają same – ja chętnie popatrzę : ).
Wreszcie mam czas na czytanie książek i spełnianie swoich malutkich marzeń.. "Noc amerykańska", gorąca herbata i czekolada. Tak mi dobrze : ).

9 Responses to “TFS, Pajacyk i pomidor.”

  1. Luke says:

    A co z tym "pomidorkiem"? Czy ów owoc Lycopersicon esculentum skonsumujesz łakomie sama, czy może z kimś i w jakiej postaci? Może jako dodatek do wspólnej herbatki? No to kiedy? 🙂

  2. Justyna says:

    Oczywiście, że sama – wiesz przecież, jaka ja egoistka jestem ; ). Właściwie to już połowa pomidorka jest tylko wspomnieniem ; ). Druga czeka w lodówce na śniadanko – jeśli ktoś ma ochotę na ten pomidorek, to zapraszam, mimo skrajnego egozimu chętnie się podzielę : ).

  3. Piotr says:

    Trzeba było kupić jabłko 🙂 to raz. A dwa to to, że w wypadku kiełbasek jeden Bill by nie wystarczył 🙂

  4. Justyna says:

    Masz rację – lepiej kupić niż czekać na skrzyneczkę lobo od jakiegoś cichego wielbiciela : ). Tak niewielu mężczyzn interesuje się teraz uprawą jabłonek, prawda?: )

  5. Piotr says:

    jakaś aluzja? :Dmuszę wyprostować, że NIE interesuję się uprawą jabłonek 🙂

  6. Justyna says:

    Hehe, nie, nie, żadnych aluzji ; ). Chociaż tamtej tony jabłek Ci nigdy nie zapomnę : ).

  7. Piotr says:

    od razu tony 🙂 mała reklamówka, to co 🙂

  8. Justyna says:

    Z tego, co pamiętam, ledwo ją do domku doniosłam : ). Ale to było bardzo miłe : ). A teraz takie czasy..ech.. muszę sama jabłuszek szukać – starość nie radość ; ).

  9. Piotrek Pawlik says:

    Sprawa jest śmieszna, byłem na tych zakupach 🙂 i musze powiedzieć, że wybór tego pomidorka to strasznie zamotana sprawa. Po drodze miałem ochotę go ugryźć :D, żeby Justynka się złościła…

RSS feed for comments on this post. And trackBack URL.

Leave a Reply

Skip to toolbar