"Bo kod się nie kompilował…"

May 26th, 2007
Kilka dni temu postanowiłam spróbować swoich programistycznych sił w języku bardziej złożonym niż pascal – padło na C++. Poprosiłam Piotra, żeby udostępnił mi swój komputer – myślałam, że język ów będzie wymagał odpowiedniego środowiska, którego mój bleszczak nie oferuje, nie wiedziałam, że korzysta z bibliotek już istniejących – a może nie? w każdym razie wystarczył kompilatorek mały (błąd językowy – jeśli zdrabniamy, używamy rzeczowników deminutywnych, nie dodajemy już przymiotników typu ‘mały’ – wyrażenie ‘młoda dziewczyna’ jest błędem, bo dziewczyna nie może być stara, a jeśli jest bardzo bardzo bardzo młoda, to nie dziewczyna, ale po prostu dziewczynka). Zaopatrzona w kompa z odpowiednim kompilatorkiem (małym : ) ) oraz w podręcznik (knigę raczej ; / ), który miał być moim przewodnikiem w zakamarkach plusowo-plusowych, rozpoczęłam zabawę. Program miał pytać o produkt i wypluwać zdanie, że "Justynka lubi…" – nie chciałam na sztywno uzupełniać o czekoladkę po prostu ;). Wszystko ładnie napisałam – oczywiście bezustannie korzystając z odpowiedniego rozdziału podręcznika : ). Na koniec zachwycona poleciłam kompilatorowi spełnić naznaczone mu zadanie i zamienić kod na śliczne okienko z justynkowymi preferencjami żywieniowymi, a tymczasem: 4 errors… :(. Po godzinie walki z kodem się poddałam. Nawet nie potrafię opisać swoich uczuć związanych z tym jednym komunikatem.. "Cannot execute program" – jak to ‘Cannot’?! To ja tu się poświęcam, a on mi bezczelnie ‘Cannot’! Uczucia uczuciami, ale jedno jest ważne – obok ogólnego poczucia bezradności pojawiła się tez agresja :). Ot, mała, rozzłoszczona Justynka ciskająca wazonikami (tudzież wirelesowymi myszkami itp.) w kierunku monitora… :).
Później dopiero wpadłam na to, że skoro w kodzie wszystko się zgadzało, to może coś nie tak z bibliotekami, do których miał się odnosić (tudzież w ogóle z systemem operacyjnym : )) i kazałam się kodowi skompilować pod linuksem – udało się :). Ot, praca na dwa komputery, jedną Justynkę i jeden podręcznik :). Liczy się efekt :). Pierwszą swoją desperację, która później ustąpiła miejsca radości uwieczniłam zrzutami ekranu (pozwolę sobie na hybrydkę – screenrzutami 🙂 ), które wrzucę gdzieś tu w fotki :).
Wczoraj miałam kolokwium/egzamin z pedagogiki i dlatego też dzień wcześniej usmażyłam tonę faworków – właściwie usmażyłam je na przyjazd rodziców, chociaż dzień przed egzaminem każdy powód do wykonywania czynności czasochłonnych jest dobry :). Mimo wszystko pedagogika poszła nawet dobrze – nie mogło być inaczej – czytałam "Wychowanie bez porażek" Gordona i dzieła innych szaleńców do 5:30 rano, a pisałam od 13 :). Najważniejsze to się dobrze bawić – i właśnie dobrze się bawiłam, gorzej, jeśli efekty będą…zabawne?: ).
Tymczasem system świruje, wiatraczek bleszczy, a w tle łagodnie śpiewa Joe Dassin – w przekładzie dosłownym na szybko – "Za ciebie, za sposób, w jaki jesteś piękna, za sposób, w jaki jesteś moja (…). Za życie, za miłość, za nasze noce i za nasze dnie, za wieczny powrót szczęścia (…). Za mnie, za szaleństwo, którego ty jesteś przyczyną (…). Za czas, kiedy cię szukałem, za zalety, z których sobie kpisz (…)." Zupełnie jakbym słuchała Czyżykiewicza, ale po francusku…czyli i piękniej i bardziej obco…
I ten cudowny szum wiatraczka.. Jakby wpadł w niego kamyczek – no i proszę, konotacje morskie – kamyczki, muszelki, szum.. piasek w oczy : ). Chyba dzisiaj wolę góry. O, tak.. Chciałabym usiąść teraz gdzieś bardzo wysoko, ale nie nad wszystkim – tak optymalnie. Chciałabym na Wielką Sowę : ). W ogóle Góry Sowie wydają mi się bardzo przyjazne – w młodości najchętniej właśnie tam jeździłam – teraz, na starość, wolę już morze…Ten szum.. Ach.. Bursztynek, bursztynek, znalazłam go na plaży, słoneczna kropelka, kropelka złotych marzeń.. Ale dziś na sam szczyt Wielkiej Sowy – wiecie, że na jej zboczach rosną przepyszne jagody?: ) Chyba najpyszniejsze, jakie jadłam w życiu :). Ale dzisiaj nie na jagody (brr… zawiało pewną nielubianą przeze mnie polską pisarką), nie na spacer, ale po to, żeby się najprościej zafascynować i krzyknąć, że jestem szczęśliwa – szczęśliwa bardzo, nawet wtedy, kiedy się nie kompiluje… :).

2 Responses to “"Bo kod się nie kompilował…"”

  1. Michał says:

    Justynka zapomniala pod Vista dopisacusing namespace std;
    po linijkach z include\’ami, a przed int main()
    🙂
     
    Pod linuxem Justynka przepisala kod prawidlowo i dlatego sie skompilowal 😛
    Skoro Justynka zrobila juz pierwsze kroki, to moze zrobi rowniez nastepne? W przerwach miedzy pedagogika a innymi rownie ekscytujacymi przedmiotami mozna spedzic mile chwile przy kompilatorze :). Ja polecam przejscie na nieco wspolczesniejszy i przyjazniejszy jezyk – c#.
    Determinacja, z jaka Justynka walczyla z materia jest godna pochwaly! Jesli do tego Justynka potwierdzi dreszczyk emocji i radosc tworzenia, to juz jest swietnym materialem na programistke. Poczucie kontroli nad systemem przychodzi dopiero po jakims czasie – a wtedy dopiero czuje sie power pod klawiatura! Jednak najwazniejsze w programowaniu jest tworzenie. Maszyna grzecznie robi to, o co sie ja poprosi, a trzeba przyznac, ze to bardzo zmyslne bydle i moze zrobic baaaardzo duzo…
    Powodzenia w dalszych bojach! Trzymam kciuki za wytrwalosc!

  2. Justyna says:

    Ojej, dziekuję za wsparcie :). A niniejszym potwierdzam, że emocje są – i to wielkie :). Dzisiaj napisałam programik w javie – walka była równie wyczerpująca jak z C++. Nie wiem, co byłoby dla mnie najłatwiejsze do nauczenia się na początku – miotam się między językami i środowiskami – Pascal wydaje mi się najłatwiejszy, ale też żenująco bezużyteczny. Pasja pasją, ale ja chciałabym jednak, żeby nowe umiejętności jakoś wpływały na  poziom mojej komunikacji z kompkiem :).Dzięki za wskazówkę, czego zabrakło w kodzie pod Vistą – podręcznik nie uwzględniał takich subtelności, jak różne systemy operacyjne :).Pozdrawiam serdeczenie. Mam nadzieję, że w passusie z pedagogiką i innymi \’równie ekscytującymi przedmiotami\’ nie było ironii : ).

RSS feed for comments on this post. And trackBack URL.

Leave a Reply

Skip to toolbar