Konwaliowa gorączka.

May 10th, 2007
Od wczoraj pogoda jest właśnie taka, jaką lubię najbardziej – pada deszcz na zmianę z gradem, gwałtowną burzę niebo przerywa nagłym rysunkiem tęczy – żeby za chwilę znów uderzyć deszczem.. Wspaniałe. Wczoraj, wracając z uczelni, cała przemokłam – ale tak zupełnie, całkiem-całkiem. No i mam przeziębienie – a to mnie strasznie bawi, bo ja się nigdy nie przeziębiam, po prostu to na mnie nie działa, jestem za silna na takie infekcje i kiedy już się taka sytuacja zdarzy – obserwuję i uczę się siebie chorej, żeby wiedzieć, co robić następnym razem. A tymczasem temperaturka wzrasta i w ogóle jest super : ). Mam nadzieję, że nie minie do wieczora, bo na takie coś wieczorami choruje się najprzyjemniej.
Jest dopiero ok. 17:00, a ja już mam za sobą TAKI dzień! Tyle się wydarzyło – napisałam koloska z SCS (nawet się dobrze bawiłam – bo przecież o to chodzi?:) ), później ksero 120 stron dokumentów źródłowych z historii polski, pół godziny w dziekanacie (jak zwykle to mnie się dostaje za całą grupę – funkcja starosty nobilituje : ) ), krótki spacer z Vero, wyprawa na PJWSTK po informacje dla Brata (zgubiłam się na jednym z korytarzy i gdyby nie telefon komórkowy, to pewnie jeszcze bym tam błądziła : )), BUW i deszczowy powrót do domku. I konwalie – nareszcie konwalie : ). Całe dwa ślicznie bukieciki – stoją sobie na moim biurku i pięknie pachną – tylko dla mnie – taka jestem egoistka, a co : ).
Rozmawiałam dziś rano z Lu. Chyba oboje myśleliśmy, że już się nigdy do siebie nie odezwiemy – jednak udało nam się przełamać milczenie i chyba kolejne lata dalej będziemy najdoskonalszym dowodem na to, że przyjaźń – taka od początku do końca – między kobietą a mężczyzną jest możliwa. Skoro już zrozumieliśmy, jak bardzo się od siebie różnimy i że nie możemy zmieniać siebie nawzajem, możemy się kłócić do woli – byle pamiętać o tym, co ważne. Cieszę się, że udało nam się dogadać – w końcu mam nadzieję niedługo być świadkiem na ślubie Lu : ).
A ja za mąż nie wyjdę. Bo z mężczyznami to w ogóle ciężko: ci, którym pozwolę się lepiej poznać jako ta ciepła, wrażliwa i kobieca, muszą zostać przyjaciółmi, bo mam za dużo do stracenia; ci natomiast, którym objawiam demoniczną a zarazem lodowatą (iluzoryczny paradoks) stronę swojej natury (a są szaleńcy, którym się to podoba), nie interesują mnie jako potencjalni pretendenci do ręki – przecież nie zwiążę się z kimś, kto mnie kompletnie nie zna – ale to tylko dla ich dobra : ).
"Taki lajf, ju noł. Zdarza się, ktoś coś i już, ale to w ogóle na bok, bo nie warto się tym przejmować się.." : )
I z tego właśnie powodu w ogóle nie interesuje mnie (przynajmniej w najbliższym czasie) zamążpójście. Ojj, skąd w ogóle w takie piękne, deszczowe (a więc bezpyłkowe – dla alergika to prawdziwa radość ; ) ) popołudnie czarne myśli? Brrr.. : ).
Hmm… Piję pyszną, gorącą herbatkę – dokładnie taką, jak lubię (lipton, wciśnięta cytrynka i dwie łyżeczki cukru – otrzepane), przeglądam strony internetowe i w międzyczasie czytam "Rozpacz" Nabokova – jestem zachwycona, ale cóż – przed klasykiem tylko dygnąć można i westchnąć z uznaniem. A dlaczego właśnie "Rozpacz"? Muszę się przyznać, że zupełnie przypadkowo – planuję dziś wieczorem (kolejny już raz) obejrzeć realizację filmową "Lolity", więc chcę się lekko wciągnąć w klimat utworów Nabokova – a ponieważ w domku mam tylko ową "Rozpacz", zbyt dużego wyboru nie miałam : ). Wracam do lektury, obiecuję, że się podzielę co ciekawszymi kąskami leksykalnymi/semantycznymi/syntaktycznymi (zawsze czytam z ołówkiem, więc łatwo mi znaleźć to, co wydało mi się ciekawe czy ważne) : ).

4 Responses to “Konwaliowa gorączka.”

  1. Luke says:

    Co nie zabija to wzmacnia, dlatego zadna klotnia juz nam nie straszna ;)Jesli chodzi o moj slub to dlaczego dowiaduje sie o tym dopiero teraz 😀 Trzeba sie nacieszyc wolnoscia i niezaleznoscia dopoki slub tego nie zabierze… Pozdrawiam 😉

  2. Justyna says:

    Ojj tam, nie przesadzaj : ). Wolności i niezależności to juz miałes dość w życiu : ). A poza tym w dobrym małżeństwie te wartości będą pielęgnowane we dwoje, nic więcej : ). Pozdrawiam również : ).

  3. Luke says:

    Czy ja wiem… Myslisz, ze gdyby wrocic do domu poznym wieczorem, to zona nie robila by scen zazdrosci? W malzenstwie ciezko czasem pogodzic zaufanie i zaangazowaniem. Te parametry powinny byc o tyle dobrze dobrane, aby miescily sie w zazwyczaj waskim pasmie kompromisu.Pozdrawiam Pozdrawiajaca 😉

  4. Justyna says:

    Luke, zależy jaka żona – dobra żona by się ucieszyła, że w ogóle wracasz, a to, że pora późna to już inna kwestia ;). Jak dla mnie, kompromis w małżeństwie nie wchodzi w grę, bo ogranicza poniekąd obie strony – ale ja podobno mam zostać starą panną, więc nie jestem reprezentatywna dla grupy potencjalnych żon : ). Legionowo pozdrawia Puszczykowo : ).

RSS feed for comments on this post. And trackBack URL.

Leave a Reply

Skip to toolbar