Niedomówień brak…

April 30th, 2007
Chwila refleksji. Za mało niedomówień. Zbyt dużo barw, jaskrawości, bezpośredniości. Teksty Jonasza Kofty oddziałują na mnie niezmiennie od lat, ale dziś jakoś wyjątkowo mocno czuję, jak głębokie są jego słowa – bo ilu mężczyzn może dziś zgodnie z prawdą zanucić: "Pani mi jawi się sekretem, zwierzenia niesłyszalnym szeptem (…) Tak Ty się jawisz to zalotną, to niemo prosisz o samotność (…) Niedomówienie jest właśnie tym, co mi pozwala na istnienie w cienistej okolicy Pani rzęs. Niedomówienie jest właśnie tym, co najboleśniej w Tobie cenię, gdy bardzo chcę usłyszeć TAK, a boję się usłyszeć NIE…". A kiedy słowa te śpiewa sam  poeta – pozostaje tylko  napełnić kieliszek winem (co niniejszym czynię) i  pochylić się na chwilę nad obecnym  statusem niedomówienia.
Ja niedomówienia uwielbiam co prawda z  innych przyczyn niźli Kofta, ale są mi wyjątkowo bliskie -zwłaszcza w kontaktach ze słowem. Najważniejsze są dla mnie te słowa, których nie dopiszę, które zatrzymają się na stalówce pióra czy pozostaną nie wybite na klawiaturze. Najcenniejsze są te, które uciekają od rymu, które stale układają się w antykadencję, pchają się przed znaki zapytania, niesfornie zamieniają się miejscami z tymi, które pozostają w głowie i mają nigdy nie uzyskać formy trwalszej niż myśl – bo forma zabija. Choć i tu pojawiają się niejasności – w "Prawieku" Olga Tokarczuk napisała, że "rzeczą Boga jest tworzyć – rzeczą człowieka – nazywać", z czego jasno wynika, że słowa są dopełnieniem (koniecznym?) idei; z kolei Grzegorz Turnau śpiewał, że "opisać znaczy zabić". A może trzeba po prostu znaleźć odpowiednie słowa, takie, które chętnie będą towarzyszyły opisywanym ideom? Słowa idealne, które jedynie zasygnalizują wielkie emocje, ale szczelnie schowają ich nadmiar. Słowa piękne, które przekonają przekwitającą stokrotkę, że wcale nie była brzydsza od sobie podobnych, mimo, że miała tylko 98 płatków (co się podobno czasem zdarza). Słowa, które pokażą poetom drogę do prawdy (choć niejaka poetka – Ewa Andrzejewska – zaciekle walczyła słowem o emocjonalną nędzę poetów "Nie kochajcie poetów (…) Niech wam płacą za życie pełne łez. Niech wyjaśnią, dlaczego jest jak jest. Oni muszą to wiedzieć – no bo kto? Oni muszą zobaczyć dno.").
Słowa, słowa… Words, words…
Reszta niech będzie niedomówieniem.
O, tak.

Leave a Reply

Skip to toolbar