Różowy cross cable…

April 20th, 2007
Około miesiąca temu dostałam taki śliczny różowy kabelek, żeby mój blaszak czuł się jeszcze bardziej wyróżniony (wręcz wyRÓŻniony : ) ). Sprawa kabli jest u mnie bardzo skomplikowana – odkąd mam internet, marzę o WI-FI (8211 of korz 🙂 ). Co z tego, że razem z komputerem kupiłam sobie odpowiednie urządzenie (taki mały AP/ routerek Microsoftu) i lipa – przez pierwszy rok nie umiałam go skonfigurować, później nie mogłam, bo na moje wifi nie zgadzał się administrator naszej wspaniałej, ach, wspaniałej sieci lokalnej, a nie dało się tego obejść, bo mamy autoryzację po MAC ADDRESS a moje urządzonko uparło się na swój własny adresik, przy czym nie dało się sklonować tego z komputera. No, w każdym razie administratora udało się przechytrzyć (taka jestem zła kobieta 🙂 ) kilka miesięcy temu, ale wtedy okazało się, że owszem, urządzenie działa, ale szybko się zapycha – domyślam się, że z mojej winy, choć nie kryję, że APoncik ma ponad trzy lata i ledwo zipie, chociaż sobie nie podział w swoim życiu : ). I nie chce ze mną współpracować, jak za bardzo się oddalam. Jednym słowem – bezprzewodowa porażka. Od 1,5 roku wszyscy w domu potykają się o kabel, który pięknie wkomponował się we wzór dywanu : ). (Wie ktoś może, jak domyć podłogę, kiedy wcześniej przyklejało się kabel taśmą, a teraz już jest wolno leżący a podłoga nadal oponuje?: ) ). Różowy kabel jest śliczny i właściwie mogłabym już go sobie na stałe wryć w pejzaż, ale jest pewien problem – kabelek jest krótki, więc żeby działał – w ogóle, żebym miała net w swoim pokoju – łączę dzielę na raty – z podziemi do pokoju obok – z pokoju obok – dywanem itd. do mnie – u mnie – do switcha (czasowo mam w pokoju taki 16-portowy) i od switcha różowym kabelkiem płynie necik do mojego biurka, skąd już tylko centymetry do wejścia w blaszaku. Źródłem moich codziennych cierpień jest droga od switcha do biurka – właściwie co dzień potykam się o kabel, czego skutkiem najczęściej jest zerwanie połączenia – a mówiąc brutalniej – wyrywam nóżką wtyczkę z urządzenia. "Nie depcz po kablu" – moja szara codzienność, hasło, które słyszę tak często, że jak nie ma kto mi o tym  przypomnieć, przypominam sobie sama : ). "Justynko, nie depcz po różowym kablu." "Justynko, właściwie idź już spać." : )

Leave a Reply

Skip to toolbar