Blog? No co ty…

April 19th, 2007
…czyli kilka zdań na temat tego, skąd pomysł na blog :). Było piękne popołudnie jakieś hm.. kilka tygodni temu – na pewno równiutko kilka tygodni, bo też była to środa, a środy moje pamiętam wszystkie, ponieważ tego dnia mam cotygodniowy maraton na uczelni – od rana do wieczora uczę sie bardzo potrzebnych rzeczy i zdobywam niezbędne w przyszłej pracy umiejętności. Każda moja środa kończy tak samo: szybki spacerek po Galerii Centrum (tudzież Empiku), zatłoczony autobus, powrót do domku, pyszna kolacja, przyjemna lekturka (albo ostra nauka na czwartkowe językoznawstwo diachroniczne 🙂 ), długa kąpiel i sen. A tamta środa była inna – zamiast Galerii – ulica Chmielna. Dlaczego Chmielna? Bo umówiłam się z Karolem przy McDonald’s na Świętokrzyskiej : ). Na ulicy Chmielnej Karol przywitał mnie promiennym uśmiechem i co najmniej dziwną prośbą : ) – na moje pytanie, z kim za chwilę będę pić soczek, odpowiedział : ze mną, z Jackiem i z takim miłym panem, ale nie znam jego imienia – i tu prośba – "Proszę, zapytaj jakoś dyskretnie o jego imię, spędziłem z nim dzisiaj już kilka godzin i nie wiem, jak się do niego zwracać". Mission completed. Grzecznie się panu Krzysztofowi przedstawiłam : ). Karol podziękował wzrokiem. Ale na nic radość – już po 3 minutach pan Krzysztof powiedział, że jego pierwsze wrażenie co do mojej osoby jest następujące: złośliwa : ). A wszystko przez to, że poprosiłam kelnerkę o jakikolwiek sok, byle by był przezroczysty. (Jeśli będziesz chciał mnie kiedyś zaprosić na sok, pamiętaj, że pijam tylko przezroczyste 🙂 ). Whatever. Rozmowa była bardzo ciekawa, tylko Jacka trochę szkoda – chyba byłam zbyt hałaśliwa na jego ówczesny stan : ). Powracającym tematem był niejaki Bob. Just Bob, ale nie taki "just Bob", ale chyba najbardziej niezwykły Bob, o jakim w życiu słyszałam (choć, szczerze mówiąc, nigdy nie słyszałam dłuższego exposee na temat jakiegokolwiek Boba, można więc powiedzieć, że to był mój pierwszy Bob). I blogi. Bo pisanie blogów jest bardzo ważne, proszę państwa. Nawet państwo nie wiecie, jak bardzo. I nie chodzi tu o to, żeby ot, napisać, co się zjadło na obiadek albo z kim się randkowało, o nie, co to, to nie. Trzeba pamiętać, że tematem numer jeden każdego autora bloga powinien być jego komputer. – I tu wyraziłam swoją bezsilność – no bo, drodzy państwo, ja i mój bleszczak stanowimy parę dość nietypową, a ludzie lubią raczej takie schematyczne love story. Nie mam im więc nic do zaoferowania. Ale, ale! Nie jest tak źle, bo Karol o mnie zadbał i podczas naszej rozmowy (jej temperatura wzrastała, aby ostatecznie przyjąć formę bardzo gorącą – a może to tylko kwestia temperatury kawy Piotra – ooo… a cup of coffee w Viście też by się przydał – dziką wręcz uciechę bym miała, trzymając moje oprogramowanie przy życiu poprzez podawanie mu codziennej dawki kofeiny – choćby zerojedynkowej) notował moje (mimo, że moje, przyznać muszę, że chwilami idiotyczne) pomysły na opakowaniu po czekoladzie Wedla (niach niach.. 🙂 ). Notatki te są bardzo nieczytelne, co znacznie utrudnia mi jakąkolwiek działalność twórczą. Ale na pewno będę pisać wszystko, co mi na myśl przyjdzie (ojjj, aż tak to może nie będę : ) ). A teraz do łóżeczka, bo książeczka czeka – ta środa kończy się tradycyjnie : ).

Leave a Reply

Skip to toolbar