Poświątecznie.

April 12th, 2007
No tak… Nie wyrobiłam się : ). Plany na Święta miałam ambitne, tymczasem słodkie lenistwo na łonie rodziny  kusiło, kusiło i skusiło ;).  A teraz nie wiem, za co się zabrać, tyle tego jest. Właściwie chyba zamieszczę tu ogłoszenie, że chętnie poznam na czas niedługi miłego znawcę poezji Słowackiego ; ). Wykorzystam i porzucę – podobno takie jesteśmy, po co więc się z tym kryć? ; ) No, dość żartów. Robota czeka.
Coraz bardziej żałuję, że nie mam jeszcze Office’a 2007 – podobno jest bardzo inteligentny, może przy odrobinie szczęścia spisałby się lepiej niż Potencjalny Znawca Poezji Słowackiego ? Tak sobie myślę, że technika mknie do przodu, czemu więc bleszczak zaopatrzony w procesor tekstu nie miałby napisać za mnie pracy z romantyzmu? Ale nie za darmo, oczywiście. Dałabym mu cukru :). Hm.. widziałam niedawno na jakichś zajęciach z językoznawstwa ogólnego (tak, jakby było jakieś szczegółowe) taki sprytny programik – wrzuca się kilka e-booków, on je sobie przetwarza, kompiluje (czy na co tam ma ochotę) i oddaje nam piękny owoc owej kontaminacji. Najczęściej zupełnie niedorzeczny, ale nic to, bo mamy piękną, długą… powieść? (Pewnie i tak jakościowo lepszą od większości powieści współczesnych. ; ) ) Wrzuciłabym kilka tekstów traktujących o dwu interesujących mnie (z obowiązku, niestety) wierszach Słowackiego i fruu… "Drukuj", Ctrl+P normalnie :). I już za chwilę zapukałby któryś z sąsiadów, że znowu coś się u niego drukuje z mojej winy: ) – ja nie mam jeszcze własnej drukarki – przyczyna obrzydliwie prozaiczna – nie wiem, którą kupić, tyle ich jest, a ja nie mam czasu na bieganie po sklepach – a internet odpada, bo ja zanim kupię muszę dotknąć i poczuć "to coś" : ). I wcale, ale to wcale  nie czuję się winna temu, że sąsiedzi udostępniają drukarki  – najczęściej zupełnie nieświadomie. Oj, whatever,  mój procesor tekstu zatrzymał się w rozwoju w roku 2003 i za nic nie chce zdobywać nowych umiejętności itp. Nie naciskam. Chyba, że na klawiaturkę, ale efekty mojej pracy twórczej (jeśli chodzi o wieszcza wspomnianego), to potrafię niewiele więcej od mojego Office’a – w sumie on też potrafi napisać moje imię i nazwisko na początku pracy, więc poziom podobny :).
Gdybym miała Vistę z banankiem (sic,sic!), to byłby taki przynajmniej pożytek z klikania, że brzuszek by się zapełniał. A tymczasem ani Visty, ani bananka w niej – jabłuszek zielonych nie lubię. Ale z banankami vistowymi to w ogóle inna sprawa, kiedyś o tym szerzej.
Kompik znowu strasznie bleszczy, ale nic to – jego przyrodni braciszek – Averatec mojego Tatusia to dopiero ma kopa : ) – szumi tak głośno, że zgromadzeni wokół niego użytkownicy muszą do siebie krzyczeć – ale nie za długo, bo po chwili komp się wyłącza – bez uprzedzenia, kapryśny taki jest. Na razie ustaliliśmy tylko tyle, że się wyłącza, bo mu za ciepło – ale dlaczego tak się gorączkuje, nie wiadomo. Fakt, że wyłącza się dość często, bywa irytujący – zwłaszcza wtedy, kiedy człowiek probuje się skupić na pracy, a myśli tylko o tym, czy zdąży zachować plik. Straszne.
Wracam do wieszcza nad wieszczami, tego, co Wielkim Poetą Był. Exactly. Życzę spokojnej nocy wszystkim tym, za których pracę odwala  Olśniewający Fascynujący Fantastyczny Inteligentny Cudowny Elokwentny(binarnie 😉 ) z roku bieżącego – 2007 dla pełnej jasności. Dobranoc.

Leave a Reply

Skip to toolbar